skład: Bronisława Chmielowska - śpiew, opowieści
szerszy opis:
Bronisława Chmielowska urodziła się w roku 1935 w miejscowości Wołczuchy, dawniej powiat gródecki, województwo lwowskie. Miałam osiem lat, jak my stamtąd wyjeżdżali, ale tam wszystko pamiętam, jak tam gdzie każden jakiś rowek był, gdzie droga, gdzie kiedy było jakie błoto. Było tak, no naprawdę, tak było biedno, ale wesoło. Po zakończeniu II wojny światowej wraz z mamą, stryjkiem i siostrą została przesiedlona na Górny Śląsk, a w roku 1947 przyjechała na Dolny Śląsk. Początkowo zamieszkali w okolicach Złotoryi, a po wyjściu za mąż pani Bronisława przeniosła się do Mroczkowic, gdzie mieszka do dzisiaj i wraz z rodziną prowadzi gospodarstwo. Z sentymentem opowiada o życiu na Kresach, często mówi, że Ja już wszystko przeżyłam w tym swoim życiu. Jak my tu wyjechali, bo ja nie byłam jeszcze tam [w Wołczuchach], ale tak by mi się chciało na starość tam iść. Śmieję się, że jak ja umrę, to pierwsze polecę tam zobaczyć.
W repertuarze posiada wiele tradycyjnych pieśni, których nauczyła w domu rodzinnym od mamy Agnieszki Zamirskiej, stąd też tytuł płyty, który zaproponowała nam sama mistrzyni stare pieśni. Wiele z nich śpiewała później jako członkini zespołu "Podgórzanie", choć włączone do repertuaru zespołu ludowego straciły swój pierwotny charakter.
Wszystkie nagrania, które znalazły się na płycie zrealizowano w domu pani Bronisławy Chmielowskiej w okresie od lipca do października 2015 r. Są to pieśni śpiewane przy różnych okazjach: pieśni liryczne, weselne, rekrucie, wojenkowe, żniwne, kolędy i pieśni nabożne oraz dwie modlitwy i kołysankę. Wiele z nich straciło swój dawny, obrzędowy charakter i jest przechowywanych w pamięci najstarszych śpiewaków. Pomiędzy nimi autorzy płyty umieścili kilka krótkich opowieści pani Broni, będących zarówno wprowadzeniem do pieśni, jak i ilustracją ekspresyjności i witalności śpiewaczki.
Nie jest to zbiór pieśni ulubionych, ale faktycznie "starych", odsłaniających fragmenty dawnego życia pani Broni, który został w Wołczuchach. "Tam u nas na Ukrainie, to bardzo się dużo śpiewało, wieczorami wychodzili dziewczęta, chłopaki wychodzili i śpiewali. Bronisława Chmielowska w wielu swoich opowieściach podkreśla, że śpiew miał niegdyś zupełnie inne znaczenie niż dziś. Pieśni były nieodłącznym elementem obrzędów i świąt kalendarzowych. Śpiew posiadał także inne funkcje, miał więcej zastosowań społecznych niż obecnie. Śpiewano przy pracy, którą często wspólnie wykonywano, zarówno w domu, jak i na polu; na muzykach, spotkaniach. Pani Bronisława wspomina, że kiedyś śpiewano po prostu ot tak, dla przyjemności, żeby pobyć ze sobą. U nas bardzo dużo śpiewała młodzież. Schodziła się w niedzieli gdzieś tam razem, jak z zabawy wracali, wszędy śpiewali, nie tak jak tera".
|